Pakowanie

Dzisiaj udało nam się szczesliwie spakować, nie było łatwo – ostatecznie skończyliśmy na 20kg (w sumie). Były wątpliwości dwa plecaki czy plecak i walizka. Z jednej strony wygodniej byloby ciągnąć walizkę, z drugiej pamiętam piekło noszenia walizki z oberwanym kółeczkiem w Rzymie parę lat temu. Poza tym mimo wszystko mamy wizję siebie jako backpackerow, co nie idzie w parze z walizka. Wszyscy właściciele resortów do których dotrzemy na trasie będą zawiedzeni, w końcu turysta z walizka jest mniej awanturujacy się.

W tym miejscu może kilka słów o genezie nazwy tej strony. Otóż jeszcze w czasach kawalerskich (z dzisiejszej perspektywy lata 80te), w czasie spływu kajakowego okazało się, że jestem strasznie wygodny. Zamiast zbierać drzewo w lesie wolałem kupić u gospodarza. Zamiast kąpieli w rzece preferowalem prysznic u gospodarza. Zamiast noclegów pod namiotem sugerowalem grupie spanie u gospodarza. Na kajakach gospodarz jest synonimem 5* hotelu, więc już ze mną zostało, że jestem zwolennikiem resortów na wczasach.

Na naszą wyprawę nie bierzemy namiotu, w tańszych krajach mamy trochę prawdziwych resortów na trasie, natomiast baza to hostele. Korzystaliśmy z bookingu, bo tak wygodnie i wszystko mamy w jednym miejscu. Trochę nie idziemy z duchem czasu i nie skorzystamy z coachsurfingu, airbnb, wymiany mieszkań itd na pewno byłoby taniej, ale z rezerwacjami w innych miejscach, z noclegami, które podobno w ostatniej chwili można odwołać, no i unikamy trafienia do gospodarza do pokoju z gospodarzem.

Wpis miał być o pakowaniu, ale nie jest to nic trudnego. Zrobiliśmy listę, sprawdziliśmy, czy mamy wszystko z listy, chyba jesteśmy gotowi. To co nie było takie proste to porozumienie, co należy wziąć. Ja wiedząc, że większość będzie na moich plecach raczej skreślalem rzeczy z listy, małżonka nie do końca. Nie raz w ostatnim czasie gdy ktoś doradzał nam czego nie możemy zapomnieć sytuacja wyglądała jak poniżej:

Doradca: sluchajcie co jak co, ale XX musicie zabrać.

Żona: rzeczywiście, może się przydać

Mąż: zastanowimy się w później.

Oczywiście później była merytoryczna rozmowa przydatność versus waga XX. Osiągnęliśmy porozumienie, tak mi się wydawało. Natomiast parę dni później żona triumfalnie przychodzi do domu. „Mężu, kupiłam dwa XX, gdyby ten pierwszy sie zepsuł”. „Dobra robota” powiedziałem, a pomyślałem o moich plecach i prawdopodobieństwie awarii XX.

No, ale ostatecznie razem mamy 20 kilo. Ojciec mówi że mało, że tyle ważyło piwo, które nosił w góry w czasach przewodnickich. Oczywiście z czasem żeby sobie ulżyć noszenia, piw ubywalo. Życie pokaże czy 20 to mało w konfrontacji z klimatem Kambodży albo Fidżi.

Poniżej testuje zamieszczenie multimedium. Zrobiłbym jeszcze sondę 2gi plecak kontra walizka, ale nie umiem;) Przepraszam za miejscowy brak polskich znaków.

4 komentarze

  1. Ja chętnie po Waszym powrocie poznam sekret, jak mieć umiar w pakowaniu i co jest najważniejsze 🙂 ! Super Wam to poszło :).

Dodaj komentarz