Stuknęła nam setka, lekko ponad 100 dni temu wyjechaliśmy z domu na najdłuższe wyjazdowe wakacje w naszych życiach. Mamy nadzieję, że w dotychczasowych. Chociaż nawet te ponad 100 dni to pryszcz w porównaniu z przerwą między maturą, a studiami, ale wtedy człowiek tego tak nie doceniał. Tych jubileuszy mamy ostatnio sporo. Jest jeszcze jeden, Monika dodała 150 komentarz, czapki z głów przed naszym najaktywniejszym recenzentem, dzięki, miło nam, że regularnie męczysz nasze wpisy.
Byliśmy w ostatnim czasie na wycieczce wokół Oahu. To była dobra inwestycja, chociaż wyspa jest mocno zabudowana i ma trzy autostrady to jednak znajdują się na niej efektowne naturalne atrakcje. Mieliśmy też szczęście trafić na przewodnika strasznego gadułę, który dużo opowiedział nam o wyspie i o Hawajach.
Wycieczka autobusem składała się z kilku przystanków, byliśmy na plażach, nad zatokami, na górskim punkcie widokowym, na plantacji ananasów i orzeszków Makademia i w świątynii buddyjskiej Byodo-in temple.
Dużą uwagę nasz przewodnik poświęcał miejscom, gdzie kręcono filmy. Najczęściej pojawiało się „50 pierwszych randek” z Adamem Sandlerem i Drew Barymore, był taki fragment trasy, że właściwie co chwilę oglądany za oknem pejzaż był tłem do jakiejś sceny. Były również widoczki znane z parków jurajskich, Hawaii 5.0 – ale tego akurat nie znamy, czy z Losta.
Z jakiegoś powodu Amerykanie fascynują się tym gdzie ktoś kiedyś mieszkał, albo obecnie mieszka. W Los Angeles takie wycieczki koło domów gwiazd to cały przemysł. My wiemy, gdzie mieszkał Keanu Reeves, widzieliśmy jego szkołę. Pokazano nam, gdzie domy mają Britney, Kardashianowiw, Kanye West, gdzie na wakacjach bywa Bill Clinton. I kilka domów i szkół gwiazd futbolu amerykańskiego, niestety nie powtórzymy nazwisk.
To, co nas zaskoczyło to niechęć miejscowych do budowanej kolejki naziemnej. Przewodnik mówił, że ma kosztować ponad 100mld dolarów, chyba trochę pzesadził. Natomiast zaskakująca jest niechęć do komunikacji publicznej. Gdy dojeżdżaliśmy do Honolulu pod koniec wycieczki staliśmy przez godzinę w korku na pięciopasmowej autostradzie, kolejka mogłaby być zbawieniem. Z ciekawostek Honolulu to 4te najbardziej zakorkowane miasto w Ameryce. A jeszcze kilka lat temu było na pierwszym miejscu. Pomógł nie rozwój infrastruktury, a raczej brak rozwoju, bo ruch turystyczny spadł tu podobno o 25% porównując do sytuacji sprzed 10 lat. Z naszego punktu widzenia Hawaje są w porządku, ale jeżeli mielibyśmy wybierać, gdzie chcemy wrócić, to Hawaje byłyby na szarym końcu. Niestety ceny są zbyt wysokie, a i odległość od reszty świata robi swoje i pewnie z tego samego powodu w świecie, gdzie turystyka kwitnie, tutaj jest odwrotna sytuacja. Wyłączając koszty wyjazdu to miejsce z najprzyjaźniejszym, ciepłym klimatem, pięknymi plażami, sporą ilością zieleni, dobrym jedzeniem z kuchnii całego świata i z szeroką ofertą atrakcji.
Podobno miejscowi nie mają lekkiego życia, przewodnik opowiadał nam, że do połowy lat 90tych Hawaje to był raj na ziemi, teraz ceny wszystkiego istotnie wzrosły, przede wszystkim domów i gruntów. Na Oahu w celu obrony środowiska naturalnego większość miast/wiosek nie ma już żadnych gruntów pod zabudowę. Co lepsze tereny od miejscowych wykupują bogaci inwestorzy z całego swiata, a ceny nieruchomości stale rosną.
Wrażenie zrobiła na nas wizyta w plantacji Dole, często ananasy dostępne w Polsce pochodzą od tego producenta, który wywodzi się z Hawajów, ale jest już globalną firmą. Plantacje ananasa były olbrzymie i zajmowały cały horyzont przez dobrych kilka kilometrów naszej wycieczki. Uwaga, rada, dobry ananas to taki, którego blaszki są takiej samej wielkości, który nie jest miękki i nie śmierdzi. Na Fidżi mówiono nam jeszcze, że koniecznie musi być żółty, na Hawajach mówiono, że niekoniecznie – pewnie kwestia odmiany.
Na sobotę wstępnie planowaliśmy wizytę w Pearl Harbor, ostatecznie zdecydowaliśmy się na leniwy dzień na plaży i na krzątaninę po Waikiki. Zamiast wizyty w bazie obejrzeliśmy film o tej nazwie, który może nie był dokumentem, ale częściowo i podobno w miarę wiernie oddawał historię japońskiego ataku na Hawaje. Kupiliśmy trochę pamiątek, zjedliśmy dobry udon, czyli japoński makaron w bulionie, poczytaliśmy gazetkę, wykąpaliśmy się w oceanie, poleżeliśmy na plaży Waikiki. Ciekawostka, piasek na tej plaży pochodzi z Australii, gdyby go nie przywieziono wybrzeże byłoby kamieniste. Wieczorem zrobiliśmy wstępny bilans ilości rzeczy, które musimy jutro spakować i łatwo nie będzie. Trochę poszaleliśmym witryny tutaj są takie kolorowe, a ceny ubrań niższe niż w Polsce, podobnie z elektroniką chociaż tej akurat nie kupowaliśmy.
Poniżej miejscowy lodowy przysmak, smakuje jak śnieg z intensywną polewą.
Jutro lecimy do Nowego Jorku, Gosia w 100 procentach przekonała się do całej wyprawy dopiero po uwzględnieniu nowojorskiej choinki na naszej trasie, a Bartek też się cieszy na mecz NBA.
5 komentarzy
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Polecam szopkę w obwarzanku. Muzem Historyczne Celestat. ?
O rany, bardzo dziekuje:) !
Teraz jestescie prawdziwymi ekspertkami od roznych kuchnii 😉 i owocow egzotycznych 🙂 .
Powodzenia w NY 🙂 pozdrowcie Pinwginy z Madagaskaru 😀 .
Czy konkurs na najlepsza plaze zostal rozstrzygniety 🙂 ?
W parku obok jest szopka ze Smokiem Wawelskim, o ktorej wspominalam ;).
Planujemy zobaczyć wszystkie 🙂 dziękujemy za polecenia!
Pozdrowiony cały Central Park, z zoo włącznie 🙂
Konkursy i rankingi będą w najbliższym czasie 😉