Wypoczywanie

Jesteśmy dalej na wyspie, dwa dni upłynęły nam na dalszym leniuchowaniu. Rano upletliśmy sobie koszyk z liści palmy kokosowej (z drobną pomocą pana prowadzącego zajęcia – mieszkańca wyspy). Tego typu kosze są bardzo efektowne, utrzymują się ponad 3 miesiące, mogą unieść nawet 30 kg, a przede wszystkim są super ekologiczne. My planujemy używać naszego kosza zamiast siatki podczas całego pobytu na Fidżi, obawiamy się, że nie uda się go wywieźć dalej. Sklecanie koszyka szło nam opornie, ale 25 procent końcowego efektu zrobiliśmy sami.


Braliśmy też udział w lekcji gotowania. Pani kucharka pokazała nam jak przygotować Kokonde. Jest to surowa biała ryba marynowana przez godzinę w soku cytrynowym lub occie wymieszana z różnymi warzywami i zalana mleczkiem kokosowym. Coś a’la ceviche. Przepyszne! Na pewno spróbujemy przygotować takie danie w domu.


Wieczorem braliśmy udział w quizie z wiedzy o Fidżi i wiedzy ogólnej zakończonej bonusową rundą biegania wokół krzeseł (ta zabawa chyba jest praktykowana na całym świecie). Nasz świetny zespół, który oprócz nas składał się z Kanadyjczyka, pary z Nowej Zelandii i pary z Niemiec wygrał rozgrywki, co spowodowało, że zostaliśmy ukoronowani wieńcami z kwiatów (niestety nie mamy zdjęcia, bo było zbyt ciemno), a w nagrodę dostaliśmy szampańskie śniadanie następnego dnia. Polegało ono na tym, że przygotowano specjalnie dla nas osobny stół z widokiem na morze, kelnerzy zaserwowali nam naleśniki, babeczki i tosty z jajecznicą i oczywiście obiecanego szampana. Bardzo przyjemna nagroda. Poza powyższymi atrakcjami pływamy w basenie, morzu, nurkujemy z rurką i oglądamy rafę koralową, pływamy kajakiem, czytamy książki i oglądamy filmy, czyli wakacje pełną gębą. Jesteśmy już wypoczęci i gotowi na powrót do aktywniejszego działania.
Miłe, że do każdej kolacji przyśpiewują nam lokalne piosenki, wesołe i kojące. Mamy wrażenie, że życie na tych rajskich wyspach jest przepełnione radością i spokojem. Jest czas na relaks i odpoczynek, praca dopiero jak trzeba.





Prawie na każdym kroku napotykamy Niemców, jest to zdecydowanie najszerzej reprezentowana narodowość, co ciekawe dużą grupę stanowią ludzie w wieku studenckim. Podobno popularne w tym kraju są roczne wyjazdy, żeby się wyszaleć. To skłania do refleksji, my na wyjazd musieliśmy popracować parę lat (i tak mamy szczęście, że parę lat, jesteśmy świadomi, że wiele osób musiałoby poświęcić więcej czasu). Ta młodzież nie musi na nic zapracować, oni dostali od rodziców, którzy mają kapitał. Samym pochodzeniem mają to, na co inni muszą pracować. Weźmy potem takiego Tariqa, który widzi Klausa, który jedzie na takie wakacje, ma większe szanse na lepszą pracę po powrocie itd, nie ma się, co dziwić, że Tariq czuje się oszukany przez system. Przy czym Tariq nie wie, że i tak ma szczęście. W resorcie, w którym przebywamy pracuje wiele ludzi w naszym wieku, większość podobno za 5pln za godzinę. Będąc w takiej sytuacji na starcie trudno zrobić skok jakościowy, na jaki mamy szansę my albo Tariq jak ciężko popracujemy.

Wioska obok resortu jest biedna, ale wszyscy mają klawe telefony, wygląda to jak lokalna oznaka bogactwa. Mieszkańcy Fidżi generalnie wyglądają i zachowują się jak luzacy, pytanie, czy ich na dłuższą metę nie boli, że widzą, że inni mają o tyle więcej – jeden nocleg dla nas ze wszystkimi posiłkami w bungalowie bez łazienki, gdzie śpimy to równowartość ich miesięcznej pensji. Są tu też wypasione apartamenty kilka razy droższe od naszej opcji.
 Jutro ruszamy z powrotem na główną wyspę i pewnie jeszcze bardziej będziemy dostrzegali kontrasty społeczne. W naszej opinii główne źródło niepokojów społecznych. Z jednej strony resort podwyższył stopę życia na wyspie, z drugiej uzmysłowił o ile to życie może być wygodniejsze. Trochę zamykając temat Niemcy są również najmniej przyjemną i arogancką narodowością, oczywiście nie wszyscy. Mamy nadzieję, że nasze naiwne przemyślenia nikogo nie urażą, po prostu rzuciło nam się w oczy i trochę o tym gadaliśmy.

Resort, w którym śpimy stosuje ciekawą politykę, otóż obcy sobie ludzie siadają przy jednym stoliku. Te kilka posiłków sprawiło, że znamy już sporo innych ludzi, chodząc po naszym ośrodku często wymieniamy się przywitaniami i pytaniami „jak się masz”. Wiemy już, że spora część ludzi jest w naszym resorcie na podróży poślubnej, sporo jest gości z Nowej Zelandii, okazuje się, że obraz ich bufonowatości i niechęci do turystów, o którym słyszeliśmy jest mocno przerysowany. Ludzie są wobec siebie otwarci, my jesteśmy raczej wstydliwi, ale jak nas ktoś zagai to na prawdę miło się rozmawia. W europejskich resortach chyba nie ma takiej socjalizacji.
Świetną sprawą jest też organizacja czasu, jak ktoś już nie ma pomysłu co ze sobą zrobić co chwilę można zrobić coś organizowanego, plecenie koszyków, joga, zajęcia kucharskie, wycieczka do wioski, nurkowanie, kajaki, snorklowanie. To powoduje, że nie widzimy ludzi, którzy od rana do wieczora snują się z piwkami.

Niestety znowu nam się przytrafiły ukryte koszty. Ekonoclegi, gdzie trafimy za trzy dni znajdujące się wewnątrz wyspy okazały się niedostępne dla samochodu bez 4×4. I znowu mamy do wyboru suto dopłacić za dowóz na miejsce, albo suto zapłacić za odwołanie rezerwacji. Na bookingu nie było informacji o utrudnionym podjeździe. Coś tu jest rzeczywiście nie halo w tym kraju z naciaganiem turystów. Szkoda bo gdyby nie to Fidżi byłoby blisku szczytu krajów godnych polecenia.

Dzień zamknęliśmy schabowym na lokalny sposób, super, jak kazdy posiłek na wyspie.

1 comment

  1. Koszyk – bardzo fajna sprawa, w szczegolnosci opcja DIY 🙂 tylko szkoda, ze to taka wersja glownie plazowa ;). I surowiec gorzej dostepny :).
    Czekam na relacje z pierwszego przygotowania „ceviche” po powrocie 😀 !

Dodaj komentarz