27-1

Przepraszamy za tytuł, nie ma wywoływać skojarzeń politycznych. Trochę się popisujemy, bo porównujemy temperaturę u nas z tą w Krakowie.

Dzisiaj korzystaliśmy z dwóch atrakcji w naszym resorcie, wizyty w wiosce i pokazu otwierania kokosa. Nic nie zaczęło się o czasie. Wczoraj rozliczaliśmy się w resorcie – obliczenia, które można zrobić w pamięci zajęły miejscowemu prawie 10 minut pracy na kalkulatorze, w excelu. I co, i nic – gość się nawet nie zestresował, że klient czeka. FIJI TIME. Mamy nadzieję, że przemycimy trochę tego luzu do Polski.
Wizyta w biednej naszym okiem wiosce również pokazała, że szczęście w europejskim wydaniu jest zupełnie inne. W porze siesty wszyscy sobie spokojnie drzemali i chociaż resort utrzymuje tą 300 osobową wioskę, to nikt się nie spieszył na przedstawienie, które w końcu zrobili. Tańce i seans kavy były bardzo sympatyczne. Kava to lokalny lekki napój alkoholowy, o smaku błotka, którzy lokalni ludzie często sobie organizują, socjalizując się w ten sposób. Mistrz ceremonii miesza kave i podaje wszystkim wokół. Napój nie najlepszy, ale ceremonia zbliża towarzystwo. Na pamiątkę został nam ścierpnięty język, takie słowo nam najbardziej pasuje do poczucia w buzi po spożyciu.
Oprócz tego korzystamy z morza i basenu, jemy pyszne jedzenie (wszystko serwowane z karty, nie ma szwedzkiego stołu, chyba żeby się nie marnowało). Co ciekawe posiłki są obowiązkowe i sporo za nie z góry zapłaciliśmy, tym lepiej, że pyszne.
Pierwszy raz w życiu snorklowaliśmy, bo rafa jest 20 metrów od brzegu, w wodzie nie ma meduz, woda cieplutka. Czytamy książki, leniuchujemy, oglądamy filmy (w ramach atrakcji wyświetlany był oscarowy film na dużym ekranie, a w tle palemki i szum morza). Zgodnie z planem wypoczywamy, a miejsce mamy ku temu idealne. Po dzisiejszej wizycie w wiosce mamy przekonanie, że pomagamy też lokalnej społeczności, której stopa życia skoczyła przez 20 lat obecności resortu. Fidżi robi póki co świetne wrażenie, tylko trzeba rozumieć ich podejście do życia i samemu wyluzować.
Pozdrawiamy z pocztówkowego miejsca!!










A takie mamy teraz największe problemy:

2 komentarze

  1. Jak trafiliscie do takiej wioski 🙂 ? Wyglada jakbyscie byli sami, albo dendencyjne zdjecie 😉 nie moge sie zdecydowac ;). Super to wyglada ;).
    Takkkk, bardzo dobry zart z tym tytulem :P.
    Ale chyba musicie popracowac na selfikami 😉 albo to tak artystycznie usta Gosi sie nie zmiescily ;).
    W temacie luzu i temperatury, pierwsze dni na lekkim minusie, czesc aut z letnimi oponami, ale spieszacy sie kierowcy tak jakby sa jeszcze bardziej niecierpliwi ;).

  2. Wioska jest po drugiej stronie wyspy, na której jesteśmy, zaprowadził nas tam lokalny przewodnik, czyli mieszkaniec wioski. Było nas ze 20 osób, ale wszyscy siedzieliśmy tak jakby na widowni 🙂
    Zrobiliśmy jeszcze jednego selfika, ale jakoś z rozpędu wrzuciliśmy to ucięte – w następnym wpisie będzie lepsze 🙂

Dodaj komentarz