Singapur stolica fussballu

Kolejny kraj na naszej trasie zaliczony do statystyk. Po siódmym locie w ciągu 5 tygodni wylądowaliśmy dzisiaj w Singapurze. Pierwsze wrażenie pozytywne, jest czysto, jakoś tak bardziej po europejsku, zastanawiające, że taka różnica w stosunku do Hong Kongu, który chyba trzeba porównywać. Nasza opinia o Singapurze tym lepsza, że zazwyczaj początki mamy trudne. Relacja z miasta za dwa, może trzy dni.

Dzisiaj Gosia wspięła się na wyżyny poświęcenia i wspaniałomyślnie wybrała się na lokalne meczycho. Miejscowi poważnie traktują sport, widać to nawet na banknocie.

To tylko podniosło oczekiwania wobec meczu Singapuru (ranking fifa 166m-ce) z Mongolią (ranking fifa 186m-ce). I chociaż różnie ocenia się rankingi to w przypadku tych drużyn są trafione.



Mecz jak mecz, bardzo udany. Zaczęliśmy od piwka, pizzy i frytek. Później już tylko uczta sportowa. Bartek sporo w ostatnich latach doświadczył finezyjnej pierwszoligowej piłki. Ciężko się to ogląda, tym niemniej obie reprezentacje chyba miałyby kłopot żeby utrzymać się w naszej 1 lidze. W szczególności po chłopcach z Mongolii było widać, że czuliby się swobodniej gdyby za piłką biegać na koniach, plus przydałby się im element zapasów. Dużo folkloru, kilka naprawdę fajnych przyśpiewek, najlepsze sytuacje po podaniach obrońców fo bramkarza, stadion wypełniony po brzegi – w połowie. Z jakiegoś powodu połowa trybun zostawiona dla gości, a nie widzieliśmy autobusów Mongołów. Zresztą u nich ten mecz pewnie równie ważny jak u nas krykiet albo baseball. Na minus brak hot dogów i czegoś do picia. Catering to jakieś placki curry, nie wyglądało to najlepiej. W opinii Bartka warto było. W opinii Gosi na meczach brakuje dodatkowych atrakcji, jakiś występów, wystaw, pokazów, więc od 15 minuty była śpiąca. Gosia była też zawiedziona bo oczyma wyobraźni tutaj zamiast hot doga liczyła na pierożki dim sum i możliwość jedzenia pałeczkami na trybunach.

Jutro ruszamy w miasto zapowiada się obiecująco. Teraz idziemy spać bo spore zmęczenie, tłumaczyliśmy sobie zmianą czasu, ale ona akurat jest na korzyść, tzn. Szybciej jest taka godzina, że nie ma wstydu, że idziemy spać. Skoro godzinny jet lag jest niewinny, to nie wiemy o co chodzi, no bo przecież nie jesteśmy dziadami:)

Z kronikarskiego obowiązku. Singapur – Mongolia 2:0, bramki strzelali Piątek i Błaszczykowski. Tzn. Ich lokalne, równikowe wersje, obie bramki urodą przypominały Radom, szału nie było.

Dodaj komentarz